03.01. Waszyngton (PAP) – Stany Zjednoczone poinformowały, że w dalszym ciągu – mimo gróźb Iranu – będą wysyłały do Zatoki Perskiej swoje grupy uderzeniowe z lotniskowcem, i że „dyslokacja amerykańskich okrętów w Zatoce będzie trwała, jak się to dzieje od dziesięcioleci”.
Ciekawa sprawa z tymi Amerykanami. Oczywiście prawdą jest, że w okolicach Zatoki Perskiej nie jest zbyt bezpiecznie, ale podejrzewam, że gdyby miało dojść do poważniejszego konfliktu, to obecność Amerykanów na nikim nie robiłaby wrażenia. Jeśli znajdzie się dobry powód do wojny, to ona i tak wybuchnie, niezależnie od tego czy będą tam amerykańskie okręty czy nie.
Spójrzmy jednak na to z innej strony. Amerykanie czerpią korzyści (mniejsze lub większe) nie tylko z tamtejszych dóbr naturalnych. Przede wszystkim chodzi o to, żeby ciągle produkować nowe okręty, samoloty, pojazdy i aby gdzieś je wysłać. W ten sposób gospodarkę niemiecką rozkręcił już 80 lat temu niejaki Adolf Hitler. Dzisiaj Amerykanie robią to samo. W zasadzie nie od dziś, ale od dawna.
Uważam że w taki sam sposób możnaby potraktować naszą gospodarkę. Zaangażować się w jakiś konflikt, np. wyzwolenie Tybetu. Będzie to nielada wyzwanie, dlatego potrzeba nam solidnego wojska. Dajmy sobie 10 lat na dozbrojenie. Przy okazji powstanie tysiące miejsc pracy, po prostu żyłoby nam się lepiej. No i zrobimy coś pożytecznego dla świata.